Jezus narodził się przeszło 2 tys. lat temu i już w tej fizycznej postaci nie powróci. Może żyje obecnie na ziemi, ale pod innym imieniem, bo czasy są bardzo ważne i potrzeba wielu Przewodników, aby skierować ludzkość na właściwe tory.
Dwa tysiące lat temu, Jezus narodził się w stajence, wśród zwierząt, co oznaczało, że ludzkość była na takim poziomie świadomości, która odpowiadała światu zwierząt. Bardzo niska świadomość człowieka, wówczas nie rozpoznała, kim naprawdę był Jezus.
Czy teraz ludzkość wie, kim był Jezus?
Z pewnością tak. Dla niewielu ludzi, narodzenie ma inny aspekt życia. Dziś chodzi o to, aby w każdym człowieku, który podniósł swe wibracje do wyższej świadomości istnienia, narodził się w jego sercu żywy syn Boga, czyli Chrystus. To w tajemnej komnacie serca ma narodzić się dziecko Boga, którym każdy z nas jest.
Odkrycie tej tajemnicy i umieszczenie dziecka w sercu, a nie w stajence, czyli w brzuchu, gdzie są niskie emocje, jest przesłaniem tegorocznych świąt. Z nowonarodzonym dzieckiem, trzeba rozmawiać językiem miłości, podobnie jak z niemowlakiem.
Kto uczy ludzi rozmawiać z boskim dzieckiem?
Gdy człowiek dorośnie i zrozumie tę tajemnicę, to sam będzie próbował nawiązać kontakt z kochaną istotą wewnątrz siebie.
Skierowanie swej uwagi na zewnętrzne tradycje świąt, zatrzymuje człowieka dalej przy żłóbku. Już czas aby wyjść z zewnętrznego świętowania i skierować się ku wnętrzu – do ducha.
Dla przekory ludzie najwięcej uwagi poświęcają dalej brzuchowi, co będą mogli zjeść i wypić na święta, zapominając zupełnie o głodnym duchowym dziecku, które opuszczone i nagie leży w stajence.
Czy takie powinno być świętowanie?
Z pewnością nie! Dla wielu czas się zatrzymał 2 tys. lat wstecz i dalej czczą Jezusa w żłóbku, który ciągle jest dzieckiem. Przecież dzieci kiedyś dorastają i czas na to, aby każdy człowiek kiedyś dorósł i przyjął odpowiedzialność za siebie i za to, co robi.
Na ziemi żyje około 85% „dorosłych – dzieci”. Dziecko nie odpowiada za nic i dlatego jest wygodne być stale dzieckiem. Mam na myśli odpowiedzialność za świat ducha, a nie materii. Łatwo się żyje bez odpowiedzialności, ale skutki ponosi się duże.
Świadomość dorosłego człowieka, powinna być odpowiedzialna nie tylko za świat materii, ale i za świat wewnętrzny czyli duchowy. Gdy widzi się ten dysonans, to jedno można powiedzieć:
– ludzkość zagubiła się w świecie materii,
– nie widzi zupełnie świata duchowego,
– nie kontaktuje się z nim,
– nie zna jego treści.
Kiedy człowiek staje się odpowiedzialny, to zaczyna zauważać te dwa światy i żyć w nich równocześnie. Świat duchowy powinien projektować się na świat materii, oraz przejawiać się w nim. Wówczas człowiek zaczyna żyć innym życiem, gdzie pokarmy duchowe są na pierwszym miejscu, a pokarm fizyczny na drugim.
Ogólne trendy w tej sprawie, są zupełnie odwrotne. Wszystko w tym świecie jest odwrócone i dlatego przeciętny człowiek, niczego nie zauważa. Myśli, że płynie z prądem, który go sam niesie. To życie bez odpowiedzialności.
Tłum za nic nie odpowiada, gdyż nie ma duszy. Indywidualny człowiek ponosi odpowiedzialność za wszystkie swoje czyny teraz i w przeszłości. Ukryć się na chwilę można tylko w tłumie i nie być chwilowo rozpoznany.
Gdy badam prawo „przyczyny i skutku”, to widzę ile niepotrzebnego cierpienia ono wnosi w życie ludzi nieświadomie żyjących. Gdy zamieni się przyczynę w doświadczenie, to skutek nie zaistnieje, bo zmieni się przyczyna. Mamy teraz taką możliwość wglądu w przeszłość, aby ją wreszcie naprawić. Nie musimy ponosić ciągle tych samych konsekwencji, naszych nieodpowiedzialnych wyborów.
Ile czasu potrzeba aby sięgnąć do wnętrza?
Chwila ciszy, zadumy i skupienia, aby nawiązać kontakt ze swoją duchową istotą. Może objawi się jako małe dziecko, które chce się narodzić w twoim sercu? Czy chcesz Go przyjąć do siebie? Pobaw się z nim. Porozmawiaj, aby nie czuło się samotne.
Ono będzie wzrastać razem z tobą i cieszyć się życiem w tobie. To prawdziwe Boże Narodzenie z Ducha, które kiedyś i tak przyjdzie. Być dzieckiem Boga i tego nie czuć, to rodzi strach i oddzielenie.
Manipulacja ludzkością, doprowadziła do oddzielenia duszy od ciała i ducha bożego. Stąd człowiek nie wie, gdzie ma Go szukać, aby ponownie się scalić w jedność. Duch sam znajdzie drogę, gdy na to mu się pozwoli.
Bądź otwarty na przyjście Chrystusa w te Święta Narodzenia i zrób miejsce w swoim sercu, aby Go przyjąć z miłością i radością. To najważniejsze przesłanie tych świąt.
Życzę wszystkim czytelnikom moich artykułów, aby ten radosny kontakt ze swoim duchowym dzieckiem, wam się objawił. Niech się stanie, bo tak jest.