Ciało żyje dotąd
Póki duch w nim mieszka,
Później schodzi w ziemię,
I dalej nic nie wie.

Rozpada się wówczas
Na drobne kawałki,
By pożywkę stworzyć,
Robakom dać w garnki.

Cóż zostaje wówczas
Po pięknym twym ciele,
Gdy robaki wszystko
Rozniosą w popiele?

Gdzie będziesz – wszak pomyśl,
Gdzie uleci dusza
Która z ciała wyszła
I nie wie co szuka.

Zgubiła się może
W zaświatach tak wielkich,
Kto teraz pomoże?
Kto poda jej ręki?

Czy sama odgadnie
Co robić potrzeba,
By ulecieć mogła,
Do jasnego nieba.

Wiedzieć to nie chciała
Co ją czeka snadnie,
Gdy na ciało wieko
I ziemia opadnie.

Kołacze czasami
Do rodzinnych domów,
Zagubiona dusza,
Po ratunek w znoju.

Czy ktoś jej pomoże
Czy ktoś to potrafi
Zagubioną duszę
Z ciemności wybawić?

Czy warto na pewno
Okrutne te męki,
Zadawać swej duszy,
W ciemności udręki?

Tylko człowiek mądry
Zna wszelkie poglądy,
Życia doczesności
I śmierci słabości.

Można w nic nie wierzyć
Tylko w swoje ciało,
I czcić jak żarówkę,
Bez prądu na cało.