Człowiek zawsze jest samotny, kiedy żyje swoimi myślami, bo one nie łączą się z innymi. Związki partnerskie czy rodzinne, nie pozbawiają samotności, gdyż każdy z nich ma swoje własne życie wewnętrzne, które nie łączy się z drugą osobą, na poziomie umysłu i ciała.

Jest obecnie bardzo wiele ludzi samotnych z wyboru lub z konieczności, którzy chcą zaspokoić swoje pragnienia bycia szczęśliwym. Samotność z jednej strony daje totalną wolność w świecie materii, lecz ogranicza doświadczenia duchowe.  Człowiek jest pozbawiony luster w których może się przejrzeć i zrobić korektę swojej istocie.

Ludzie uciekają od spojrzeń w lustro i dlatego związki się rozpadają. Jest niezwykłą mądrością patrzeć na siebie i tworzyć nowy obraz, poprzez usuwanie zbędnych programów. To rzeźbienie siebie na nowo. Trzeba być artystą samego siebie!

Myśli to pragnienia osiągania w przyszłości swoich marzeń, co tworzy ciągłe niezadowolenie z chwili obecnej „tu i teraz”. Można powiedzieć, że myśli pozbawiają człowieka życia w szczęśliwości.

Tym samym usypiają i powodują obojętność spojrzenia na rzeczywistość. Obojętność, to marazm czy ugrzęźnięcie w swoich przekonaniach. Człowiek z reguły nie widzi tego, co czyni. Jest jak automat posłuszny swoim wzorcom zaprogramowania.

Istota, która się przebudziła zaczyna obserwować siebie i świat.  Nabiera coraz więcej mądrości, która dodaje jej szczęścia. Nie czuje się samotna, gdyż widzi drogę wyjścia z marazmu obojętności. Dla niej świat jest żywy, pełen barw i kolorów. Wszystko jest połączone ze sobą i zna wspólny język komunikacji. Woda w naturze jest bardzo delikatna i miękka. Potrafi oplatać swoją potęgą wszystko, co w niej jest zanurzone. Stąd tworzone są opływające kształty głazów. Woda rzeźbi na swój wzorzec żyjące w niej zwierzęta i ryby.

Słońce natomiast wywiera wpływ  na życie. Budzi do życia. Zbyt mocne pali i usypia.  Ziemia w naturze tworzy wielobarwne rośliny, drzewa czy pustynie. Ziemia sama w sobie jest najbardziej nieruchoma. Daje się rzeźbić człowiekowi, który przekształca jej powierzchnię.

Człowiek zbyt mocno zanurzony w materii w ziemskiej rzeczywistości, zaczyna upodabniać się do niej. Staje się coraz bardziej nieruchomy. Musi być obsługiwany. Żyje sam dla siebie i swoich wyimaginowanych przyjemności. Często jego seksualność jest zepchnięta do tej samej płci, ponieważ nie widzi drugiego bieguna.

Zastój i obojętność spycha człowieka w jeden biegun doświadczeń. W tak uśpionym świecie trudno się przebudzić. Potrzebne są coraz mocniejsze podniety, aby choć na chwilę poczuć się żywym.

Równowaga wytwarza żywe spojrzenie na wszystko, co człowieka otacza.  Harmonia, to obserwacja życia na wielu poziomach. To chęć doświadczania seksualności w związkach hetero, na coraz głębszym poziomie istnienia. To wchodzenie do wnętrza, gdzie wszyscy jesteśmy tacy sami

To proces wychodzenia z biegunowości i smakowanie życia w wielu odcieniach. Na głębokim poziomie znikają formy i tworzy się wspólnota przeżywająca ten sam aspekt doświadczenia.

Znika samotność, która ma miejsce w oddzieleniu człowieka od człowieka, poprzez wytworzone formy z ciała.  Im bardziej istota zanurza się w materii, tym mocniej przeżywa samotność, mimo, że przebywa w związku czy w tłumie. Samotność jest miarą izolacji i oddzielenia od innych ludzi. To choroba obecnej cywilizacji.

 

Przypowieść obrazująca proces transformacji lodu w wodę, człowieka uśpionego w przebudzonego:

Istniały kiedyś dwie bryły lodu. Powstały w czasie długiej zimy, w grocie,

utworzonej z pni, kamieni, krzewów, pośród lasu na stokach góry.
Leżały naprzeciwko siebie z ostentacyjną obojętnością. Ich stosunki
cechowała pewna oziębłość. Czasami jakieś „dzień dobry” czasami „dobry wieczór”.
Nic ponadto. Nie potrafiły „przełamać lodów”. Każda bryła myślała o drugiej:
„Mogłaby chociaż wyjść mi naprzeciw”. Bryły jednak nie mogą
samodzielnie wędrować. Z tego powodu nic się nie działo i każda bryła lodu zamykała
się jeszcze bardziej w sobie.
W grocie mieszkał borsuk. Pewnego dnia stwierdził: „Szkoda, że musicie
być tutaj. Jest wspaniały, słoneczny dzień!”. Dwie bryły lodu
zatrzeszczały ponuro. Od maleńkości wiedziały, że słońce stanowi dla nich wielkie
niebezpieczeństwo.
Tym razem o dziwo, jedna z dwóch brył zapytała. „Jak wygląda słońce?”.
” Jest cudowne… Jest życiem…”  odpowiedział zaambarasowany borsuk.
” czy mógłbyś zrobić szparę w sklepieniu tej nory? Chciałabym zobaczyć
słońce…” wyznała bryła lodu.
Borsuk nie kazał sobie powtórzyć tego dwa razy. Zrobił dziurę w gmatwaninie
korzeni i ciepłe, mile światło słoneczne wdarło się niczym złocisty promień.
Witam Cię radośnie 🙂

Po kilku miesiącach, w południe, gdy słońce rozgrzewało powietrze,
jedna z brył poczuła, że trochę się topi i rozpuszczając się, stawała się
przejrzystym strumykiem wody. Czuła się inaczej, nie była już tą dawną
bryłą lodową. Druga bryła również zrobiła to cudowne odkrycie. Dzień po
dniu, z dwóch brył lodu wypływały dwa strumyki wody, które kierowały się ku wejściu
do groty. Po pewnym czasie połączyły się razem, tworząc przejrzyste
jeziorko, w którym odbijało się niebo.
Dwie bryły lodu odczuwały jeszcze zimno, ale odkryły również swą
kruchość i samotność oraz troskę i niepewność. Zdały sobie sprawę, że są podobnie
zbudowane i że w rzeczywistości potrzebują jedna drugiej.
Przyleciały dwa szczygiełki ze skowronkiem i napiły się wody. Owady
brzęczały wokół jeziorka, wiewiórka o długim, puszystym ogonie wykąpała się w nim.
Wśród tej radości odbijały się dwie bryły lodu, które teraz odnalazły
serce.
Czasami wystarcza jeden promień słońca. Jedno miłe słowo. Jedno pozdrowienie.
Jedna pieszczota. Jeden uśmiech. Potrzeba tak mało, by uszczęśliwić
tych, którzy znajdują się obok nas. A więc dlaczego tego nie robimy?
(z Bruno Ferrero)