Wszystko co ma początek, musi mieć też swój koniec. Powstałe formy zawsze ulegają śmierci, aby nastąpiła przemiana, na wyższe przejawy życia. Kiedy istota nie potrafi się pogodzić ze śmiercią bliskiej osoby, czy ze stratą czegoś cennego, wówczas trwa w marazmie, z którego wyjścia nie ma.
Śmierć najbliższych jest bardzo bolesna, ale otwiera nowe możliwości rozwoju własnej osobowości. Ciągłe rozpamiętywanie śmierci bliskich, nie daje spokoju duszy zmarłemu, ani spokoju rodzinie. Pogodzenie się z odejściem, jest właściwym zrozumieniem sytuacji i uwolnieniem od bolesnych emocji.
A jak jest ze śmiercią materii czyli ze stratą?
Dziś coraz więcej ludzi przechodzi przez taki proces śmierci transformacyjnej, gdzie traci majątki, rodzinę czy dobre imię, aby puścić swoje emocje i przejść do wyższej świadomości. Kiedy się coś straci, to musi się coś nowego zyskać. Trudno w to uwierzyć, ale takie są prawa natury, że musimy doświadczać obu przeciwieństw, aby poznać całość. To nowe spojrzenie z pozycji obserwatora, daje możliwość wyjścia poza oba bieguny.
Ostatnio miałam możliwość obserwacji na Kongresie Niepokonanych, ludzi uwikłanych w ból straty majątków, rodziny i dobrego imienia. Ci ludzie nie potrafią pogodzić się ze stratą ( śmiercią) i nawzajem napędzają się w kierunku odwetu. Żądają wyrównania poniesionej krzywdy, od państwa i prawa.
Oczywiście, że to jest taka gra iluzji, której przeciętny człowiek nie rozumie. W tej grze głównie chodzi o wyniesienie „poszkodowanego” przez system władzy, na wyższy poziom świadomości. Kiedy człowiek sam wzrasta materialnie i jednocześnie duchowo, wówczas nie potrzebuje napędu, do przekroczenia progu świadomości.
Natomiast, kiedy człowiek wzrasta tylko materialnie ale nie duchowo, potrzebuje „popchnięcia” poprzez cierpienie, na biegun duchowy. Samotność, izolacja czy choroba powoduje, że stan świadomości tych ludzi wzrasta. Następuje transformacja poprzez ból straty korzyści materialnych, często utraty rodziny, znajomych i dobrego imienia. Te wszystkie aspekty powinny obudzić człowieka, do poszukiwania wartości duchowych, a nie odwetu. Walka rodzi walkę i nic z niej nie wynika.
Widziałam na Kongresie ludzi wartościowych, którzy w swym zacietrzewieniu, nie są w stanie myśleć o niczym innym, niż o tzw. sprawiedliwości. Czują się pokrzywdzeni materialnie, bo stracili majątki, rodzinę i zdrowie. Jest to nowy rodzaj śmierci, z którą warto się pogodzić. To ona wyniesie ich na nowy rodzaj doświadczeń, gdzie zobaczą sprawy duchowe i chęć poznania drugiego bieguna.
Zagorzali materialiści, mają bardzo mocno rozbudowaną czakrę III splotu słonecznego, która jest związana z władzą i chęcią posiadania. Tu objawia się największa moc ego. Są to ludzie przedsiębiorczy lub naukowcy, którzy trwają w marazmie świata widzialnego. Nie akceptują innego spojrzenia, dlatego ktoś inny musi poprzez ból, wypchnąć ich z tej opornej pozycji.
Diabeł, choć wydaje się straszny, jest w tym przypadku bardzo pożyteczny. To on w postaci innych ludzi popycha ich do przodu. Tylko się uśmiechnąć na taki stan rzeczy, ale trudniej to zrozumieć, będąc pochłonięty w emocjach, które wylewają się jak wodospad z III czakry. Tylko śmierć transformacyjna ośrodka energetycznego III czakry, na IV ośrodek serca, może uzdrowić zaistniałą sytuację.
Zrozumienie własnej śmierci transformacyjnej, choć bardzo bolesne, pozwala wyjść z emocji, które uwielbia ego i zostawić chęć odwetu. Pogodzenie się ze stratą, pozwala przetransformować emocje w uczucia i otworzyć IV czakrę miłości bezwarunkowej. Świadome zrozumienie tego procesu oddali ból i rozpacz obecnej chwili, aby ukazała się miłość boska.
Czasy obecne są wylewem przeżywania tego procesu transformacji, gdyż cała Ziemia przeszła z ośrodka III czakry do ośrodka IV i pociąga wszystkich za sobą. Nawet zwierzęta objawiają wielką, bezinteresowną miłość, do innych zwierząt. Nie można tego procesu zatrzymać. Trzeba się temu poddać. W kosmosie nie ma stagnacji, gdyż wszechświat zawsze się zmienia. Człowiek współczesny musi się dostosować do zmian kosmicznych.
Ego nie może dłużej dominować, bo serce Matki Ziemi otwarło się na świat uczuć i pozostawiło emocje w spokoju. Wzburzone morze – ustało. Iluzja zaczyna znikać, a ukazuje się prawda. Wobec tego muszą umrzeć w ludziach emocje, aby nastąpiła ich transformacja na uczucia bezwarunkowej miłości, współodczuwania i współpracy. Każdy z nas doświadcza bolesnych emocji, ale nie wie, że może zamiast tego, odczuwać wspaniałych uczuć miłości do całego świata. Warto tego doświadczyć.
Człowiek, który ciągle myśli o odwecie, trzyma się odchodzących emocji i nie pozwala swojej świadomości, przejść do uczuć wyższych. Zamyka się na proces transformacji i jest żywym trupem tzw. zombie. Może w tym stanie przebywać jakiś czas, lub też odejść w fizyczną śmierć. Ludzie, którzy nie rokują nadziei na śmierć transformacyjną, bardzo szybko umierają na dziwne, szybko postępujące choroby. Kosmos się musi oczyścić i dlatego tak się dzieje.
„Miłość potrafi góry przenosić”, czy nie warto tego doświadczyć?
Prawdziwa miłość boska, wypływa z otwarcia ośrodka serca. Cały kosmos jest gotowy pomagać każdemu, kto chce otworzyć się na bezwarunkową miłość. Ośrodek emocji jest związany z pożądaniem i posiadaniem wszystkiego na własność. Zniewoleni emocjami, potrafią ograniczać wolność najbliższych sobie ludzi, aby wszyscy byli jednakowi. Więzienie nie jest sposobem na życie. To wolność jest człowiekowi przynależna, gdyż pochodzi od Boga. Więzienie to diabelska sztuczka.
Wszelkie ruchy odwetowe, choć zdają się mieć słuszną rację, są tylko przykrywką do prawdziwych procesów świadomości, zachodzących w społeczeństwie. Śmierć transformacyjna jest faktem i można się jej poddać lub walczyć do upadłego, do fizycznej śmierci, nie zaznając wolności od emocji.
Człowiek wewnętrznie wolny, nigdy nie będzie zniewalał innych, ani też inni nie będą go więzić. Wolność jest wewnątrz człowieka i projektuje się na zewnątrz.
Wolność – to świat uczuć.
Zniewolenie – to emocje.
Śmierć transformacyjna jest wspaniałym narzędziem, do wyjścia z niewoli zmysłów i zaznania prawdziwej wolności.
Jestem terapeutką, która pomaga zrozumieć ciało bolesne i usuwam programy ograniczające wolność. Sama dobrowolnie przeszłam śmierć transformacyjną i dlatego znam ten proces z własnego doświadczenia. Śmierć transformacyjna jest drogą do wolności i niezależności istoty.
„Świadome zrozumienie tego procesu oddali ból i rozpacz obecnej chwili” – rzeczywiście tak się dzieje gdy patrzymy na śmierć bliskiej osoby przez pryzmat duchowy.