Człowiek musi zawsze mieć przed sobą obraz samego siebie czyli swoje wnętrze, aby widział co ono zawiera. Świat zewnętrzny pokazuje całą prawdę w co dana istota wierzy i kim jest.
Do tego potrzebne są zewnętrzne obrazy czyli lustra w których można się przejrzeć od środka. Czasem lubimy swoje odbicia w lustrze, a niekiedy nie. To znak, że idzie zmiana i trzeba coś w swoim życiu zmienić. Ten krótki wstęp ma uświadomić, że wszystko co nam się przydarza, jest odbiciem wewnętrznego świata.
Teraz w kk. zaczyna się wielki tydzień męki Chrystusa. Wierni będą co dzień wciąż na nowo krzyżować syna Boga, który im nic nie jest winien. Tak naprawdę mają potrzebę zobaczenia, jak krzyżują samych siebie.
Jezus zmartwychwstał o ile został ukrzyżowany, bo wielce wątpliwa sprawa. Chrystus jest żywy nie martwy! Gdyby Jezus umarł na krzyżu za ludzkie grzechy, to wszyscy na ziemi chodziliby, jako świeci. Tak nie jest. To absurd ego, które chce być lepsze od Boga. Każdy ma się wybawiać z piekła swej duszy, sam.
Z żywym Jezusem jest trudno obcować, bo ludzie nie znają języka komunikacji. Natomiast z martwym i powieszonym na krzyżu jest łatwo. Człowiek czuje się dobrze, bo stoi pod krzyżem, a nie wisi na nim w umęczonym ciele.
Ego potrzebuje mocnych wrażeń emocjonalnych i taki obraz wyciska może łzy, którymi karmią się istoty kosmiczne, żądne krwi. One nie mają uczuć ani emocji i nie czują cierpienia innych ludzi. Ale dla swojego istnienia potrzebują tej energii i dlatego wymyślili stałe powtarzanie tych samych obrzędów, aby się dopełniać, gdyż spadli niżej niż emocje i uczucia.
Ile lat ludzkość katolicka będzie jeszcze czcić cierpienie przez krzyż?
Każdy, kto się przebudzi z tego koszmarnego snu, zaczyna pojmować bezsens ukrzyżowania. Widzi wiele ran w swoim ciele, które potrzebują uzdrowienia. Tak zaczyna się proces zmartwychwstania do nowego życia.
Dopóki człowiek potrzebuje krzyżować Jezusa, żyje w ograniczonym postrzeganiu świata. Ma zasłonę z ego – osobowości i widzi świat szaleństwa, który rezonuje z nim.
Świat zachodni już dawno odchodzi od takich krwawych obyczajów, bo zrozumiał, że Chrystus był i jest żywym Nauczycielem a nie męczennikiem. Buddyzm czci swoich nauczycieli w ludzkich ciałach i wzoruje się na ich życiu.
Katolicyzm ma Jezusa na krzyżu do którego się modli całe życie. Dla katolika Chrystus nigdy nie zmartwychwstał, lecz zawsze jest na ołtarzu w stanie śmierci. To dziwne, że ludzie tego nie pojmują!
Podobnie jak ryba, która nie wie, że jest w wodzie. Kiedy się ją wyciągnie z wody, zaczyna mocno reagować i szukać nowych warunków do przetrwania. Człowiek uwikłany w rytuały religijne, które nie mają żadnego sensu, nie widzi w co jest zaplątany.
Kiedy opuści religię, zaczyna mocno reagować na to, co zobaczył. Szaleństwo ego zamienia na rozsądek duszy. To naturalny sposób przejrzenia się w nowym lustrze. Ujrzenia prawdziwego, swojego oblicza. Lustro pokazuje co człowiek czyni ze swoim wewnętrznym dzieckiem – Chrystusem. Czy dalej go krzyżuje przez ego, czy daje mu wolność i zmartwychwstanie.
Ukrzyżowani krzyżują, bo ich ból niesienia osobistego krzyża, jest bardzo ciężki. Uginają się pod jego ciężarem i idą z nim na miejsce kaźni. Każdy z nas jest synem czy córką Boga i to w jaki sposób się zachowuje, mówi o nim samym. Można to zobaczyć w polu duszy, jak człowiek niesie krzyż i nie chce go zostawić!
Wyzwolenie z drogi krzyża, jest przebudzeniem z koszmarnego snu. Im więcej ludzi się przebudzi, tym szybciej nastąpi z martwych powstanie. Ego czyni człowieka martwym, takim zombie, które nie myśli rozsądnie. Ono zabija go powoli ale skutecznie.
Spojrzenie na ego z boku, pozwala wyjść z drogi ukrzyżowania własnego ciała i duszy oraz syna Boga. Dopóki w tym świecie będzie rządzić ego, dotąd kk. będzie pławił się w śmierci i bólu. Ten nonsens może się podobać tylko ego osobowości.
Nikt ze zdrowym rozumem i przebudzonym umysłem, nie potrafi obchodzić tak krwawych obrzędów religijnych. Bóg jest wewnątrz każdego z nas i to co istota czyni na zewnątrz, odnosi się do wewnątrz. Krzyżuje się wizerunki Jezusa i krzyżuje syna Boga w swoim sercu.
Ego uwielbia krzyżować, bo czuje się lepsze od Boga! Ego żyje tylko do śmierci i dlatego lubi to, co bolesne i śmiercionośne. Bóg jest miłością a nie śmiercią. Kto pokona śmierć czyli swoje ego, ten z martwych powstanie. „Jako ostatni nieprzyjaciel ma zostać unicestwiona śmierć” 1 kor. 15.26. Kto chce to usłyszeć, niech słucha słów Pisma.
Niech w tym wielkim tygodniu, coraz więcej ludzi się przebudzi i przestanie obchodzić krwawe obrzędy, które karmią szatańskie, kosmiczne istoty. Ukrzyżowani niech zejdą ze swoich krzyży i zostawią pusty grób, jako miejsce dawnego cierpienia.
Bóg nie wymyślił cierpienia, tylko szatan, który pogrążył się w otmętach ciemności. Obłąkani potrzebują krzyżować, bo sami są ukrzyżowani, przez ego. To lustro ich duszy.